Sklepy dwa


Sklep z czasów komuny: niewiele na półkach, lada za którą stoi nadąsana sprzedawczyni mówiąca z pretensją w głosie "Nie ma". Uniżenie prosisz o trochę tego i trochę tamtego. Szaro i siermiężnie.
Sklep pod koniec lat siedemdziesiątych. Wystawa "Drogi do Wolności"
Na szczęście dużo się zmieniło...


Teraz dominują sklepy typu IKEA: bierzesz wózek i z bogatej oferty wybierasz to, co ci się podoba. Spośród kilku typów świeczników, kilkunastu wzorów tkanin i różnej wielkości szafek wybierasz to, co ci się podoba. Obsługiwany jesteś z uśmiechem i zawsze znajdzie się pomocna dłoń, kiedy potrzebujesz pomocy.

Analogia

Powyższe porównanie jest analogią procesów zachodzących na uczelniach.

Ten siermiężny sklep to "klasyczna" uczelnia. Program ustalony z góry jako lista przedmiotów do zaliczenia w określonej kolejności. Pani w dziekanacie traktuje studenta jak złoczyńcę. Jak trafiłeś na kiepskiego wykładowcę, to musiałeś się z nim męczyć przez cały semestr albo nawet dwa.

Ten nowy sklep to wspóczesna wizja uczelni, którą zawdzięczamy systemowi bolońskiemu. Może oferta jeszcze nie jest zbyt bogata, ale (w mniejszym lub większym stopniu) student ma prawo wyboru przedmiotów (modułów). I sam sobie buduje swoją przyszłość.

Przyszłość

Jaki będzie następny krok? Wydaje się, że mogą zniknąć kierunki studiów i sztywne programy. Z tego co obserwuję, uczelnia stara się raczej być miejscem i czasem do studiowania niż miejscem do przekazywania wiedzy. Dawać możliwości świadomego konstruowania swojej przyszłości niż być realizatorem sztywnego programu. Może także pozbyć się klasycznych egzaminów na rzecz portfolio. Z takiej "teczki osiągnięć" potencjalny pracodawca może wyciągnąć więcej informacji niż z suchego dyplomu potwierdzającego kwalifikacje - bo potwierdza, co ktoś zrobił, a nie kto co wie.
Stara się być jak sklep samoobsługowy - wybieraj co chcesz, bo ty będziesz ponosić konsekwencje swojego wyboru.

Porównanie

Tabela: Porównanie dwóch modeli edukacyjnych. (Zmodyfikowana, na podstawie Macfarlane, 1978)


Warto zwrócić uwagę na rok publikacji powyższej tabeli. A może przedstawiony, romantyczny model edukacji w przyszłości, wcale nie jest przyszłością edukacji wyższej?