Po wstępnym poście dotyczącym przydatności wykładów we współczesnej edukacji warto zastanowić się nad słowem "nauczanie" i silnie z nim powiązanymi określeniami "nauczyciel" oraz "uczelnia". One determinują nasze podejście do nauczania oraz uczenia się. I silnie wpływają na to, że wykłady uważane są za centralne punkty procesu dydaktycznnego (szczególnie dotyczy to wykładowców). Dzisiaj piszę o zmianie podejścia do nauczania, dzięki któremu można wyzbyć się klasycznego, "wykładocentrycznego" punktu widzenia.
W pogrubionych słowach z pierwszego akapitu ukryta jest pułapka. Bardzo groźna - bo głęboko i bardzo silnie zakorzeniona. Podskórnie rozumiemy, że
nauczyciel z definicji musi nauczać.
To nauczyciel jest dawcą wiedzy. To on z wysokości katedry i powagą swojego urzędu daje wiedzę. Wiedzę najczęściej pojmowaną jako zbiór trudnych, nowych słów, zagmatwanych reguł i praw oraz skomplikowanych mechanizmów. Potwierdzeniem tego jest powiedzenie "dawać wykład". Nauczyciel/wykładowca dał wykład na temat.... To wydaje się oczywiste - w końcu nauczyciel naucza dając wykład! Graficznie można to przedstwić tak:
Przedstawiony schemat obrazuje bardzo klasyczne podejście do nauczania.
Śmiało mogę powiedzieć, że takie spojrzenie na nauczanie sprawdziło się w dobie Oświecenia. To wówczas rozwinął sie system nauczania oraz pojmowanie pracy nauczyciela przez pryzmat powyższego schematu. Schemat ten był przydatny w czasach, kiedy dostęp do oświaty nie był powszechny, myśl dydaktyczna jeszcze raczkowała, a druk był bardzo drogi. W tamtych czasach ustny przekaz w formie wykładu był naskuteczniejszym (i właściwie jedynym możliwym) sposobem na przekazywanie wiedzy szerszemu ogółowi.Dużo sie od tamtego czasu zmieniło. Oświata jest dostępna na różnych szczeblach i bardzo łatwo można nawiązywać kontakty międzynarodowe. Istnieją specjalne instytucje zajmujące się dydaktyką. Zostały napisane bardzo dobre podręczniki, skierowane na odbiorcę, druk jest na tyle tani, że można pozwolić sobie na zakup podręczników (albo skorzystać z darmowych w bibliotece)... No i mamy komputery. Dzięki nim ułatwione jest przełamanie bariery przestrzeni (sali wykładowej) oraz czasu (nagywanie i odtworzenie później). I co najważniejsze - dostęp do informacji stał sie powszechny i bardzo łatwy.
Można zatem postawić tezę, że powyższy, klasyczny schemat nie przystaje do dzisiejszych warunków i możliwości. Pociąga to za sobą zmianę w patrzeniu na rolę nauczyciela. Współcześnie pojedyncza osoba nie jest już jedynym źródłem/skarbnicą wiedzy. Nie musi także przekazywac wiedzy wyłącznie w jednej, często nieskutecznej, formie.
Najbardziej trafnym określeniem spośród wymienionych we wstępie wydaje się "uczelnia".
Uczelnia to miejsce, w którym...
no właśnie, z samego określenia "uczelnia" nie wynika jednoznacznie czy jest to miejsce w którym się naucza, czy też może miejsce w którym uczy się! Jeżeli przymiemy, że jest to miejsce w którym się naucza, to dalej będziemy podążać klasyczną ścieżką zgodną z przedstawionym powyżej schematem. Jeżeli natomiast przyjmiemy, że uczelnia jest miejscem, w któym uczy się (tu jednoznacznie rozumianym jako "studiuje się") to okaże się, że układ sił "wykładowca - student" rozkłada sie zupełnie inaczej. Studet nie jest już tylko gąbką do wchłaniania informacji zdobywanych na wykładzie. Wykładowca nie jest już ponad studentem, ale jest jego partnerem w procesie studiowania. Relacje te schematycznie można to pokazać w taki sposób:
W tak rozumianych pojęciach uczelni, nauczania i nauczyciela
wykłady już nie są najważniejsze w procesie dydaktycznym.
Nad strzałką w prawo można dodać różnorodne formy nauczania, np. kurs e-learningowy, warsztaty, seminaria, symulacje autentycznych zdarzeń, organizowanie nauczania skupionego na rozwiązywaniu problemów ...
Nad strzałką w lewo można dodać krótkie sesje prezentacyjne, przygotowanie plakatu, napisanie eseju, współredagowanie strony Wiki, prowadzenie bloga naukowego/strony internetowej...
W tak przyjętej strategii krótki wykład może być:
- wyłącznie jedną z możliwości, dzieki którym można studiować. Można je stosować, ale nie trzeba.
- traktowany na równi z podręcznikiem, atlasem, quizem internetowym, filmem, animacją, programem dydaktycznym czy inną pomocą dydaktyczną
- wyłącznie pomocą dla studentów w ich procesie uczenia się. Wcale nie koniecznym, bo możliwym do zastąpienia przez inne formy dydaktyczne.
Co sądzicie o takim rozwiązaniu? Warto poniżej zostawić swój komentarz.
Następny post: Najskuteczniejszy oszukiwacz studenta: egzamin testowy.
Wydaje się, że test jest najlepszą formą egzaminu. Identyczny dla wszystkich, stosunkowo łatwy do przygotowania, dający szybkie i łatwo porównywalne wyniki. Teoretycznie to prawda, jednak w praktyce okazuje się, że tak nie jest.
No comments:
Post a Comment