Historia ta zdarzyła się naprawdę. I choć może brzmieć nieprawdopodobnie, to jest jedynie opisem zaobserwowanych faktów. A wszystko dotyczy tak drażliwego tematu jakim są egzaminy. Ale od początku...
Mamy początek marca, więc najwyższy to czas, aby napisać egzamin na czerwiec. Już miesiąc temu znalazłem e-maila informującego o tzw. writing party. Jako zupełnie nowy członek społeczności uznałem jednak, że to wiadomość skierowana raczej do koordynatorów modułów oraz starszych wiedzą i doświadczeniem. Nic bardziej mylnego. W przygotowanie pytań zaangażowani są wszyscy prowadzący zajęcia. Zaczynając od tegorocznych doktorantów po dziekana Wydziału.
Całość przebiegała w znakomitej atmosferze. Wydarzenie rozpoczęły warsztaty, na których krótki wykład wprowadzający (20 minut) zbudował podstawy teoretyczne pisania pytań półotwartych, a 2 godziny praktyki pozwoliły skonfrontować dopiero co zdobytą wiedzę z rzeczywistością. Jedno z ćwiczeń polegało na pracy z mentorem - osobą z większym doświadczeniem, który dzielił się swoją wiedzą i umiejętnościami oraz odpowiadał na nasze wątpliwości. Potem było wspólne wytyczanie celów oraz nakreślanie poziomu szczegółowości pytań. Przerwy kawowe (jak również i wszystkie ćwiczenia warsztatowe) były znakomitą okazją do poznania innych pracowników - zarówno nauk podstawowych jak i klinicystów. Po obiedzie rozpoczęła się najważniejsza część spotkania - właściwe pisanie pytań. Dołączyły całe zastępy prowadzących - w sumie przyszło ok. 60 osób. Zostaliśmy podzieleni na małe, pięcioosobowe podgrupy: w każdej byli zarówno klinicyści jak i przedstawiciele nauk podstawowych. Każda grupa miała ok. 45 min. na napisanie najlepszego możliwego pytania obejmujacego dziedziny, które reprezentowaliśmy. Ja byłem w grupie z pediatrą, fizjologiem, pulmonologiem i radiologiem. Pytanie składało sie z trzech mniejszych pytań opierających się na analizie obrazów radiologicznych w konktekscie anatomii i zaburzeń czynności oddechowych u dzieci oraz sposobów ich leczenia (nie mogę napisać całości pytania, bo a nóż jakiś student to przeczyta...). Po tym czasie przegrupowaliśmy się i krytycznie analizowaliśmy pytanie innej grupy. Całość zajęła ok. godziny wspólnego czasu i w efekcie powstało 12 pytań. 8 z nich zostanie użytych do tegorocznego egzaminu, a pozostałe trafią do ogólnej bazy danych. Dzisiaj przygotowywaliśmy tylko jeden rodzaj pytań - półotwarte.
Za tydzień i za 2 tygodnie odbędą się kolejne sesje, na których powstaną pytania wielokrotnego wyboru oraz krótkiej odpowiedzi. W 2 połowie mają się jeszcze odbyć spotkania dotyczące części praktycznej. O tym, jak wygląda sesja - napiszę wkrótce. Nadmienię tylko, że trwa ona 2 tygodznie i obejmuje szeroki wachlarz wiedzy i umiejętności bez podziału na poszczególne przedmioty. Celem jest przecież rozwązywanie problemów, a nie zaliczenie przedmiotów.
Podsumowując: taki sposób wspólnego pisania pytań niezwykle integruje CAŁY zespół, również z tymi, których na codzień nie spotykamy. Dzięki warsztatom starsi uczą nowicjuszy jednej z najważniejszych rzeczy edukacyjnych - czyli praktycznego przygotowania egzaminu. A samokontrolujący mechanizm umożliwia utrzymywanie odpowiedniego poziomu kształcenia oraz ucina wszelkie zakusy przeteoretyzowania pytań na przedmiotach podstawowych. Wyklucza również zły humor piszącego, wyciekanie pytań lub słabe przygotowanie metodyczne prowadzącego do przeprowadzenia egzaminu.
Ale taki sposób nie powstał od razu. Ten system (jak pytałem) zaczął funkcjonować na UoS... na początku lat 70!
No comments:
Post a Comment