Ponad rok temu opublikowałem wpis dotyczący różnych sposobów podejścia do nauczania anatomii. Dotychczas ankietę wypełniło 150 osób. Jak na razie skoncentruję się na pierwszych 100 odpowiedziach. Tak duży odzew daje szeroki wachlarz odpowiedzi, co przekłada się na bardzo ciekawe wyniki.
Jednocześnie podsumowanie pierwszej setki to znakomita okazja, żeby wszystkim biorącym udział w ankiecie podziękować za poświęcenie swojego czasu i jej wypełnienie! Dzięki!!!
Showing posts with label nauczanie. Show all posts
Showing posts with label nauczanie. Show all posts
Saladin. Podręcznik do studiowania zintegrowanego.
![]() |
Saladin K.S. Anatomy & Physiology: The Unity of Form and Function; Wydanie 6, McGraw Hill, 2011 |
Nauczanie zintegrowane kojarzy się z początkowymi latami szkoły podstawowej. To wówczas dzieci uczą się pisania, czytania, liczenia, muzyki, techniki i wszystkich innych przedmiotów jednocześnie. Dopiero później następuje podział na poszczególne przedmioty. W obecnym systemie szkolnym granica pomiędzy indywidualnymi przedmiotami zaciera się. I tak powstają bloki humanistyczne czy bloki przyrodnicze. Dobrze to czy źle? Kwestia ta pozostaje otwarta do dyskusji...
Jak egzaminować?
Wychodzę z założenia, że w edukacji nie chodzi wyłącznie o sprawdzanie wiadomości, ale także wyuczenie konkretnych umiejętności oraz postaw. Te trzy filary: wiedza, umiejętności i postawy powinny być zatem podstawą programu nauczania.
Jeśli w programie nauczania znajdują się trzy elementy, logicznym wydaje się, że każdy z nich powinien zostać zweryfikowany w egzaminie.
Z moich obserwacji wynika, że egzamin skupiony jest bardzo często wyłącznie na jednym filarze - wiedzy, pomijając dwa pozostałe aspekty. Często studenci rozliczani są wyłącznie z tego, ile wiadomości są w stanie wchłonąć. Szczególnie widoczne jest to w nauczaniu anatomii: ci z lepszą pamięcią są premiowani, a ci, którzy nie są w stanie zapamiętać olbrzymiej ilości informacji w krótkim czasie są karani.
Co ciekawe (i dziwne) zarówno studenci jak i prowadzący zajęcia uważają, że tak powinno być!
Aby ocenić wszystkie "trzy filary" trzeba zmodyfikować sposób egzaminowania i zrezygnować z testu z jedną, "najlepszą" odpowiedzią. Poniżej propozycje egzaminów innego typu.
Pytania tego typu nie są tak sztywne jak pytania testowe, bo skupiają się na odpowiedziach studenta, a nie pytającego. Zauważ, kto w rzeczywistości odpowiada na zadane pytanie w teście zamkniętym?
Pytania z krótką odpowiedzią mają tę zaletę, że prowadzący jest już w stanie wyciągnąć więcej informacji o sposobie rozumowania studenta, a nie wyłącznie o tym jaką wiedzę posiada.
Trudno jednak egzaminować parę setek studentów ustnie. Dodatkowo egzamin tego typu jest klasycznym przykładem "akademickości" w niezbyt przyjemnym znaczeniu tego słowa. Sytuacja jest formalna; relacje z góry ustalone na "komisja- student " w niezdrowej relacji "my wiemy lepiej - wy studenci wstydźcie się, że tylko tyle umiecie". Taki egzamin to wyłącznie generator sztucznego stresu.
Jakikolwiek esej ciągle nosi znamię akademickości - jest formą egzaminowania. Jednocześnie pisanie tekstu naukowego jest ważną umiejętnością absolwenta wyższej uczelni.
Metoda ta wymaga wielkiej odpowiedzialności ze strony prowadzącego jak i studentów. I raczej nie jest stosowana na pierwszym lub drugim roku studiów licencjackich.
Ostatnio wiele się mówi o "fabrykach dyplomów": uczelniach, które produkują absolwentów. Uważam, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest właśnie niewłaściwy sposób egzaminowania. Uporczywe trwanie przy testach różnicujących, obniżane jakości pytań czy brak refleksji nad pytaniami egzaminacyjnymi nie zmienią jakości edukacji. Gdzie jest miejsce na sprawdzanie podejścia interdyscyplinarnego? Miejsce na kreowanie rzeczywistości, a nie tylko bierne jej odtwarzanie? Gdzie miejsce na wpajanie wartości?
Kto jest winny takiego stanu rzeczy?
Może zamiast szukać winnych i uprawiać nagonkę na studentów ("idioci"), prowadzących ("beton") lub system ("dziewiętnastowieczny") po prostu powinniśmy zacząć działać? Po pierwsze: zrezygnować z testomanii...
![]() |
Trzy podstawowe elementy ("kolumny") programu nauczania. |
Z moich obserwacji wynika, że egzamin skupiony jest bardzo często wyłącznie na jednym filarze - wiedzy, pomijając dwa pozostałe aspekty. Często studenci rozliczani są wyłącznie z tego, ile wiadomości są w stanie wchłonąć. Szczególnie widoczne jest to w nauczaniu anatomii: ci z lepszą pamięcią są premiowani, a ci, którzy nie są w stanie zapamiętać olbrzymiej ilości informacji w krótkim czasie są karani.
Co ciekawe (i dziwne) zarówno studenci jak i prowadzący zajęcia uważają, że tak powinno być!
- Z perspektywy studenta praktyka pokazuje, że można nauczyć się (zapamiętać) więcej, niż początkowo mogłoby się zdawać. I zaliczyć egzamin.
- Z perspektywy prowadzącego praktyka pokazuje, że student "przyciśnięty do muru" jest w stanie zapamiętać i odtworzyć gigabajty regułek, nazw, twierdzeń... I w końcu, zaliczy egzamin.
Aby ocenić wszystkie "trzy filary" trzeba zmodyfikować sposób egzaminowania i zrezygnować z testu z jedną, "najlepszą" odpowiedzią. Poniżej propozycje egzaminów innego typu.
Pytania z krótką odpowiedzią
Ostatnio na Facebookowej stronie zadałem serię pytań anatomicznych:Zadanie: Przebijamy się igłą z jamy opłucnej do komory prawej serca. Wymień w kolejności przebijane warstwy i/lub przestrzenie.Zadanie: Okolica kroczowa jest ograniczona przez...Zadanie: Opisz drogę cząsteczki dwutlenku węgla z pęcherzyka płucnego do jamy nosowej.Są to pytania otwarte. Najciekawsze w nich jet to, że na każde z nich można udzielić kilku poprawnych odpowiedzi. W tym miejscu zachęcam do poeksperymentowania, gdyż część z nich wciąż czeka na rozwiązanie. Mimo, że odpowiedzi będą różne, to każda z nich jest potencjalnie poprawna.
Pytania tego typu nie są tak sztywne jak pytania testowe, bo skupiają się na odpowiedziach studenta, a nie pytającego. Zauważ, kto w rzeczywistości odpowiada na zadane pytanie w teście zamkniętym?
Pytania z krótką odpowiedzią mają tę zaletę, że prowadzący jest już w stanie wyciągnąć więcej informacji o sposobie rozumowania studenta, a nie wyłącznie o tym jaką wiedzę posiada.
Egzamin ustny
Jeszcze lepszą formą egzaminowania od wypowiedzi pisemnych "na czas" wydaje mi egzamin ustny. Spośród setek zagadnień student losuje trzy pytania i w ustalonym czasie, np. 5 minut/pytanie odpowiada na nie. Prowadzący dopiero po skończeniu wypowiedzi/czasu wypowiedzi ma prawo przerwać albo zadać dodatkowe pytania. Te 5 minut/pytanie to podstawa do oceny. Nie to, jaka odpowiedź padła na pytanie dodatkowe.Trudno jednak egzaminować parę setek studentów ustnie. Dodatkowo egzamin tego typu jest klasycznym przykładem "akademickości" w niezbyt przyjemnym znaczeniu tego słowa. Sytuacja jest formalna; relacje z góry ustalone na "komisja- student " w niezdrowej relacji "my wiemy lepiej - wy studenci wstydźcie się, że tylko tyle umiecie". Taki egzamin to wyłącznie generator sztucznego stresu.
Esej "nadprzedmiotowy"
Forma pisemna w formie eseju interdyscyplinarnego, "nadprzedmiotowego" sprawdza wiedzę z danego zagadnienia, ale z różnych punktów widzenia: np. z embriologii, histologii, biochemii, kliniki, zagadnień społecznych i psychologicznych... Sprawdza nie tylko wiedzę, jaką student jest w stanie opanować, ale przede wszystkim umiejętność doboru i interpretacji faktów, zarządzania czasem, umiejętność syntezy, analitycznego myślenia, logicznego doboru faktów. Dodatkowo sprawdza umiejętność redagowania tekstów naukowych.Jakikolwiek esej ciągle nosi znamię akademickości - jest formą egzaminowania. Jednocześnie pisanie tekstu naukowego jest ważną umiejętnością absolwenta wyższej uczelni.
Rozmowa
Najwyżej oceniam relacje mistrz-uczeń. Rozmowę na różnorodne tematy ze studentami w mniej formalnej atmosferze. Na przykład na kawie o splocie ramiennym albo o problemach matki dwójki dzieci skarżącą się na chroniczny ból pleców. Niemożliwe? A jednak zdarza się w rzeczywistości. Ale nie jest to już egzaminowanie na ocenę. To już ocenianie innego typu - formatywne, w przeciwieństwie do wszystkich powyższych będących zazwyczaj przykładem oceniania sumatywnego. Sumatywne, czyli na ocenę, niezbędne do tego, aby "zaliczyć" przedmiot, semestr czy rok.![]() |
Ale kto jest Mistrzem, a kto Uczniem? Zależy od sytuacji. Zarówno prowadzący jak i studenci powinni przyjmować obie role. |
Metoda ta wymaga wielkiej odpowiedzialności ze strony prowadzącego jak i studentów. I raczej nie jest stosowana na pierwszym lub drugim roku studiów licencjackich.
Problem: Absolwent z wykształceniem czy absolwent wykształcony
Ostatnio wiele się mówi o "fabrykach dyplomów": uczelniach, które produkują absolwentów. Uważam, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest właśnie niewłaściwy sposób egzaminowania. Uporczywe trwanie przy testach różnicujących, obniżane jakości pytań czy brak refleksji nad pytaniami egzaminacyjnymi nie zmienią jakości edukacji. Gdzie jest miejsce na sprawdzanie podejścia interdyscyplinarnego? Miejsce na kreowanie rzeczywistości, a nie tylko bierne jej odtwarzanie? Gdzie miejsce na wpajanie wartości?
Kto jest winny takiego stanu rzeczy?
Może zamiast szukać winnych i uprawiać nagonkę na studentów ("idioci"), prowadzących ("beton") lub system ("dziewiętnastowieczny") po prostu powinniśmy zacząć działać? Po pierwsze: zrezygnować z testomanii...
Wiedza (anatomiczna)
Dziewiętnastowieczna nauka stawiała sobie ogólny cel "opisania świata". Na ówczesnym etapie rozwoju to był bardzo dobry cel. Czasy jednak się zmieniły i zrozumieliśmy, że nie da się zapamiętać całokształtu wiedzy. Ba, nie da się nawet przeczytać wszystkich opisów... Dlatego we współczesnym nauczaniu/uczeniu się skupia się nie promowaniu wiedzy w postaci czystej (jako zbioru faktów), ale na umiejętnościach wykorzystywania tej wiedzy w praktyce. A jak to się ma do anatomii? Jak wimperga wieńcząca blendę...
Poprzez analogię możemy popatrzeć na tę fotografię i jej opis.
Bo tak jest...
Wiedzę, którą można zawrzeć w słowach "bo tak jest" określa się mianem wiedzy deklaratywnej. Wiem, że człowiek ma serce i płuca. Wiem, że prawe płuco ma (z reguły) trzy płaty. A dlaczego - bo tak jest... Skoro anatomia zajmuje się opisem ciała człowieka, to w swojej naturze przesycona jest właśnie tym rodzajem wiedzy. Całe podręczniki do anatomii pisane są w konwencji tego typu wiedzy:"Więzadło barkowo-obojczykowe (lig. acromioclaviculare) wzmacnia staw [barkowo-obojczykowy] od strony górnej. Więzadło przyczepia się w pobliżu stawu do końca barkowego obojczyka i do wyrostka barkowego łopatki, jest pasmem szerokim i silnym"
(Z. Ignasiak Anatomia układu ruchu t.I, s.93).Nie mu tu bezpośredniej odpowiedzi, DLACZEGO warto to wiedzieć. Jest wyłącznie stwierdzenie, że tak jest. I w domyśle czytelnik jest informowany, że ma się tego uczyć, bo w przyszłości ta wiedza może mu się przydać. Nie daje jednak przykładowej informacji do czego.
Poprzez analogię możemy popatrzeć na tę fotografię i jej opis.
Wimperga - trójkątny szczyt dekoracyjny stanowiący zwieńczenie portali, okien lub blend. Wnętrze wimpergi wypełnione jest maswerkiem, na zewnątrz natomiast znajdujemy czołganki, pinakle a szczyt może być zwieńczony kwiatonem. Wimpergi są charakterystycznym elementem sztuki gotyckiej, zapoczątkowane w XIII wieku; najbardziej dekoracyjne formy -gotyk dojrzały (XV w.). Wimperga wypełniona maswerkowym malowidłem (trój- i czwórliście) wieńcząca ostrołukową blendę.
Wynika z tego, że...
Innym typem wiedzy jest wiedza funkcjonalna, czyli taka która bezpośrednio jest używana do rozwiązywania problemów. Opisuje ona rzeczywistość, jednakże wiedza przedstawiona jest w szerszym kontekście. Popatrzmy na akapit dotyczący podobnego zagadnienia pochodzący z innego podręcznika:"Staw [barkowo-obojczykowy] wzmacniają dwa więzadła: barkowo-obojczykowe (ligamentum acromioclaviculare) i kruczo-obojczykowe (ligamentum coracoclaviculare). [...] Razem tworzą one więzozrost łopatkowo-obojczykowy. W wyniku uszkodzenia połączenia łopatki z obojczykiem może dojść do rozejścia więzozrostu łopatkowo-obojczykowego. Dochodzi do tego na skutek uderzenia w boczną część wyrostka barkowego, co prowadzi do jego przemieszczania się ku tyłowi [...]. Koniec dalszy obojczyka jest wówczas uniesiony ponad wyrostek kruczy, co jest wyraźnie wyczuwalne w badaniu fizykalnym."
(Anatomia człowieka. Red. O. Narkiewicz i J. Moryś. t. II. s. 26)
Opis więzadła jest umieszczony w kontekście anatomicznym w jakim ono występuje. Pojawia się również odpowiedź na pytanie, po co warto zwrócić uwagę na to więzadło. Jest to ważne, gdyż wiedzę tę można w przyszłości wykorzystać w praktyce, np. w sposób opisany w akapicie.
Wiedza funkcjonalna w praktyce
Umiejętność rozróżniania typu przekazywanej wiedzy ma znaczenie praktyczne. Często podświadomie nie lubimy pewnych przedmiotów. "Uczymy się rzeczy bezsensownych", mówimy: "I po co nam to?", "Strata czasu", "Przedmiot przeteoretyzowany"... Jedną z odpowiedzi dlaczego ich nie lubimy może być to, że kładą one nacisk przede wszystkim na wiedzę deklaratywną.
Zdawanie sobie sprawy z istnienia tych dwóch rodzajów wiedzy może pomóc w wyborze dobrych podręczników. Już po przeczytaniu kilku akapitów często jesteśmy w stanie powiedzieć, jest to dobry (albo zły) podręcznik. Zazwyczaj te, które się dobrze czyta promują wiedzę funkcjonalną. Kolekcja suchych faktów nie tworzy podręcznika.
Wiedza deklaratywna jest również oceniana na egzaminie. Czasami bywa tak, że w trakcie semestru studenci uczą się jednego, a na egzaminie pojawiają się pytania dotyczące tych samych zagadnień, ale jakieś takie dziwne...Przyczyną tego może by to, że na ćwiczeniach asystenci wymagali wiedzy deklaratywnej, a na egzaminie profesor zadawał pytania z wiedzy funkcjonalnej.
Na zakończenie ważne jest stwierdzenie, że posiadanie szerokiego zakresu wiedzy deklaratywnej nie jest jednoznaczne z umiejętnością jej wykorzystywania (przekształceniem w wiedzę funkcjonalną).
Łatwe i trudne pytania anatomiczne
Drobnymi krokami, nieuchronnie zbliża się czas sesji. Ze strony studentów powoli zaczyna padać pytanie "co będzie na egzaminie?". Dzisiaj chciałbym spróbować odpowiedzieć na to pytanie. Osoby piszące pytania egzaminacyjne różnią się wymaganiami, jednak istnieją pewne generalne przesłanki, którymi się kierują podczas ich pisania.
I tak pytanie: "Wymień kości tworzące obręcz kończyny górnej" jest łatwiejsze od pytania: "Wymień struktury anatomiczne znajdujące się na końcu mostkowym obojczyka".
Uczyć się można według dwóch zasad: od ogółu do szczegółu (zasada dedukcyjna) lub od szczegółu do ogółu (zasada indukcyjna). Moja znajoma mawiała: "Nie da się zbudować wieżyczek bez solidnych fundamentów". To przykład rozumowania dedukcyjnego. W przypadku anatomii sprawdza się dedukcja, a mapa myśli jest graficznym odwzorowaniem rozumowania dedukcyjnego.
Warto stworzyć swoją własną mapę na podstawie ćwiczeń, wykładów i podręcznika. W zależności od przyjętego podejścia do nauczania anatomii (systemowe lub topograficzne) mapy będą wyglądały inaczej.
Można się też pokusić o wartościowanie pytań. Pytania dotyczące rozpoznania struktury (identyfikacja) uznaje się za mniej wartościowe od pytań o funkcje danej struktury (czynność), a te ostatnie uznaje się za mniej wartościowe od pytań dotyczących praktycznego zastosowania wiedzy (aplikacja). Tradycyjnie, anatomii topograficznej uczy się przede wszystkim na wydziałach lekarskich.
Jej analiza w powiązaniu z analizą pytań z poprzednich lat może pomóc w przewidzeniu TYPU pytań pojawiających się na egzaminie. Egzaminy praktyczne (popularne szpilki) skupiają się wyłącznie na identyfikacji, natomiast egzamin pisemny (ustny) obejmuje już wszystkie cztery kategorie.
Istnieje jeszcze jedna kategoria pytań: przez niektórych prowadzących nazywana "na myślenie", a przez studentów "podchwytliwe" (bardziej dosadnie "wredne" lub "chamskie"). Pomijam je całkowicie w tym opisie, gdyż uważam, że w egzaminowaniu nie chodzi o udowodnienie niewiedzy osoby studiującej (podwyższenie ego złośliwego wykładowcy?), a rzetelne sprawdzenie poziomu nabytej wiedzy.
Pytania łatwe - pytania trudne
Pytania można sklasyfikować na podstawie ich trudności na łatwe/średnie/trudne. Ale czy da się jednoznacznie stwierdzić, które są łatwe, a które trudne? Oczywiście, nie jest to jednoznaczne, ale z pomocą może przyjść "anatomiczna mapa myśli". Generalnie - im więcej węzłów musimy rozwinąć tym pytanie jest trudniejsze.I tak pytanie: "Wymień kości tworzące obręcz kończyny górnej" jest łatwiejsze od pytania: "Wymień struktury anatomiczne znajdujące się na końcu mostkowym obojczyka".
Uczyć się można według dwóch zasad: od ogółu do szczegółu (zasada dedukcyjna) lub od szczegółu do ogółu (zasada indukcyjna). Moja znajoma mawiała: "Nie da się zbudować wieżyczek bez solidnych fundamentów". To przykład rozumowania dedukcyjnego. W przypadku anatomii sprawdza się dedukcja, a mapa myśli jest graficznym odwzorowaniem rozumowania dedukcyjnego.
Warto stworzyć swoją własną mapę na podstawie ćwiczeń, wykładów i podręcznika. W zależności od przyjętego podejścia do nauczania anatomii (systemowe lub topograficzne) mapy będą wyglądały inaczej.
Identyfikacja - czynność - topografia - aplikacja
Drugim kryterium jest gradacja pytań na podstawie obszarów zainteresowań. Anatomia opisowa pytać będzie przede wszystkim o identyfikację i topografię, anatomia kliniczna skupia się na aplikacji, anatomia czynnościowa skupia się na pytaniach dotyczących funkcji struktur anatomicznych.
Na przykładzie splotu ramiennego można zadać pytania z tych trzech obszarów.
- identyfikacja: "Podaj nazwę zaznaczonej struktury"
- czynność: "Wymień mięśnie zaopatrywane przez zaznaczoną gałąź krótką splotu ramiennego"
- topografia: "Wymień gałęzie krótkie odchodzące z części nadobojczykowej splotu ramiennego"
- aplikacja: "Pacjent ma trudności z trzymaniem przedmiotów, np. łyżki, igły w ręce. Odnotowano również zaburzenia czucia na dłoniowej stronie 3 pierwszych palców. Dodatkowo odnotowano zaburzenia czucia na przedniej stronie przedramienia. Podaj najbardziej prawdopodobne miejsce kompresji nerwu".
Można się też pokusić o wartościowanie pytań. Pytania dotyczące rozpoznania struktury (identyfikacja) uznaje się za mniej wartościowe od pytań o funkcje danej struktury (czynność), a te ostatnie uznaje się za mniej wartościowe od pytań dotyczących praktycznego zastosowania wiedzy (aplikacja). Tradycyjnie, anatomii topograficznej uczy się przede wszystkim na wydziałach lekarskich.
Klasyfikacja pytań
Aby w pełni zrozumieć jakie pytania mogą pojawić się na egzaminie warto spojrzeć na tabelę:
Trudne
| ||||
Średnie
| ||||
Łatwe
| ||||
Identyfikacja
|
Czynność
|
Topografia
|
Aplikacja
|
Istnieje jeszcze jedna kategoria pytań: przez niektórych prowadzących nazywana "na myślenie", a przez studentów "podchwytliwe" (bardziej dosadnie "wredne" lub "chamskie"). Pomijam je całkowicie w tym opisie, gdyż uważam, że w egzaminowaniu nie chodzi o udowodnienie niewiedzy osoby studiującej (podwyższenie ego złośliwego wykładowcy?), a rzetelne sprawdzenie poziomu nabytej wiedzy.
Prezi - dynamiczne prezentacje
Najbardziej podoba mi się możliwość hierarchizowania wiadomości. Najważniejsze z nich są widoczne na pierwszy rzut oka, a bardziej szczegółowe są ukryte. Pozwala to dostrzec, co jest ogółem a co mniej istotnym szczegółem. Nie da się tego łatwo osiągnąć w linearnych prezentacjach PP.
Możemy także prowadzić prezentacje nielinearne. W zależności od tego jak toczy się dyskusja w sali omawiamy poszczególne elementy zgodnie z oczekiwaniami uczestników, a nie według sztywnego szkieletu.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że prezentacje niezwykle łatwo się publikuje. tu przykład podesłany przez Miłosza:
Zajęcia dodatkowe
Zajęcia na życzenie? Czemu nie! Od tego są studia, aby eksplorować i drążyć ciekawe tematy, a nie tylko pochłaniać wiedzę.
Jak to wygląda?
Zajęcia można podzielić na dwie kategorie: zajęcia "programowe" lub zajęcia "dodatkowe".
1. Zajęcia programowe, czyli zajęcia niezbędne do "przerobienia" (lecz również dobrowolne!), będące esencją danego kursu
2. Zajęcia dodatkowe, czyli zajęcia wynikające potrzeb zgłoszonych przez studentów lub wyłącznie z mojej pomysłowości.
Mamy problem!
Załóżmy sytuację, że 10 studentów podpisało się pod mailową prośbą o wyjaśnienie pewnych problemów. W takiej sytuacji mogę zarezerwować salę, przygotować wszystkie niezbędne materiały oraz zaproponować czas, który wszystkim pasuje i... umawiamy się na spotkanie.
Spotykamy się, wyjaśniamy sobie problemy i... wszyscy są szczęśliwi. Studenci, bo mogli skonsultować swoje problemy oraz ja, bo im pomogłem oraz dodatkowo wlicza się to w moje nadgodziny.
Zobaczcie, jakie to ciekawe...
Jest taki zakres wiedzy czy umiejętności, który nie jest obowiązkowy dla danego kursu, ale jest ciekawy. Ciekawy dla prowadzącego i może być potencjalnie ciekawy dla studentów.
Ogłaszam więc w Internecie, że organizuję takie a takie zajęcia. W opisie przedstawiam cel zajęć oraz potencjalne zyski z tego rodzaju wiadomości. Chętni, używając systemu komputerowego, zapisują się na zajęcia, które odbędą się jedynie wówczas, kiedy zgłosi się min. 10 osób (na tydzień przed ich rozpoczęciem). Oczywiście mogę również określić maksymalną liczbę uczestników danych zajęć - np. 15. Jeżeli zgłosi się więcej osób, to automatycznie wpisywani są oni na listę rezerwową. Duże zainteresowanie może być podstawą do powtórzenia danych zajęć. I znowu wilk syty i owca cała!
Oceń mnie!
Tak, tak... świat stanął na głowie i oceny za zajęcia są wystawiane prowadzącemu! Jest to ocena opisowa: podobało mi się, bo...,
nie podobało mi się, bo...
Mam zupełnie neutralny stosunek do zajęć.
Na podstawie tej informacji zwrotnej mogę poprawiać dane zajęcia w przyszłości. A potencjalni studenci mogą sprawdzić, czy warto zapisać się na dane zajęcia.
Nie ma co myśleć, że studenci wybierają tylko tych "dobrotliwych" prowadzących. Wcale nie! Wybierają tych, którzy mogą przekazać im wartościową wiedzę i umiejętności, nawet jeżeli zajęcia te są trudne (ale nie niezrozumiałe!). W końcu studia to inwestycja, za którą się płaci (niemałe) pieniądze.
Korzyści dla uczelni
Z tych zajęć czerpie korzyści i trzecia strona - uczelnia. Bo zadowolony pracownik + zadowolony student są podstawą dobrej uczelni.
Jak to wygląda?
Zajęcia można podzielić na dwie kategorie: zajęcia "programowe" lub zajęcia "dodatkowe".
1. Zajęcia programowe, czyli zajęcia niezbędne do "przerobienia" (lecz również dobrowolne!), będące esencją danego kursu
2. Zajęcia dodatkowe, czyli zajęcia wynikające potrzeb zgłoszonych przez studentów lub wyłącznie z mojej pomysłowości.
Mamy problem!
Załóżmy sytuację, że 10 studentów podpisało się pod mailową prośbą o wyjaśnienie pewnych problemów. W takiej sytuacji mogę zarezerwować salę, przygotować wszystkie niezbędne materiały oraz zaproponować czas, który wszystkim pasuje i... umawiamy się na spotkanie.
Spotykamy się, wyjaśniamy sobie problemy i... wszyscy są szczęśliwi. Studenci, bo mogli skonsultować swoje problemy oraz ja, bo im pomogłem oraz dodatkowo wlicza się to w moje nadgodziny.
Zobaczcie, jakie to ciekawe...
Jest taki zakres wiedzy czy umiejętności, który nie jest obowiązkowy dla danego kursu, ale jest ciekawy. Ciekawy dla prowadzącego i może być potencjalnie ciekawy dla studentów.
Ogłaszam więc w Internecie, że organizuję takie a takie zajęcia. W opisie przedstawiam cel zajęć oraz potencjalne zyski z tego rodzaju wiadomości. Chętni, używając systemu komputerowego, zapisują się na zajęcia, które odbędą się jedynie wówczas, kiedy zgłosi się min. 10 osób (na tydzień przed ich rozpoczęciem). Oczywiście mogę również określić maksymalną liczbę uczestników danych zajęć - np. 15. Jeżeli zgłosi się więcej osób, to automatycznie wpisywani są oni na listę rezerwową. Duże zainteresowanie może być podstawą do powtórzenia danych zajęć. I znowu wilk syty i owca cała!
Oceń mnie!
Tak, tak... świat stanął na głowie i oceny za zajęcia są wystawiane prowadzącemu! Jest to ocena opisowa: podobało mi się, bo...,
nie podobało mi się, bo...
Mam zupełnie neutralny stosunek do zajęć.
Na podstawie tej informacji zwrotnej mogę poprawiać dane zajęcia w przyszłości. A potencjalni studenci mogą sprawdzić, czy warto zapisać się na dane zajęcia.
Nie ma co myśleć, że studenci wybierają tylko tych "dobrotliwych" prowadzących. Wcale nie! Wybierają tych, którzy mogą przekazać im wartościową wiedzę i umiejętności, nawet jeżeli zajęcia te są trudne (ale nie niezrozumiałe!). W końcu studia to inwestycja, za którą się płaci (niemałe) pieniądze.
Korzyści dla uczelni
Z tych zajęć czerpie korzyści i trzecia strona - uczelnia. Bo zadowolony pracownik + zadowolony student są podstawą dobrej uczelni.
Wirtualna klinika - uszkodzenia mięśni, więzadeł i nerwów
Jak używać wiedzy anatomicznej do rozwiązywania problemów klinicznych? Można to robić za pomocą wirtualnych pacjentów lub wirtualnych klinik. Jak działa taka klinika? Wystarczy wejść na stronę:
i zacząć badać pacjentów z problemami układu ruchu!
Na pierwszy rzut oka animacja ta wygląda jak kreskówka z Cartoon Network, ale pod tą zabawną przykrywką mieści się ważne narzędzie dydaktyczne. Ważne, bo pokazuje praktyczne zastosowanie podstawowych testów medycznych osadzone w realnym kontekście. Są więc dialogi, demonstracje procedur oraz testy sprawdzające. I co najważniejsze - realnie pokazuje miejsce anatomii w przyszłej pracy.
Można również kilkukrotnie i bez szkody dla pacjenta przyjrzeć się wybranym procedurom:
http://img.uoregon.edu/clinical_logic/
Można także posłuchać wypowiedzi autorki tego programu.
i zacząć badać pacjentów z problemami układu ruchu!
Na pierwszy rzut oka animacja ta wygląda jak kreskówka z Cartoon Network, ale pod tą zabawną przykrywką mieści się ważne narzędzie dydaktyczne. Ważne, bo pokazuje praktyczne zastosowanie podstawowych testów medycznych osadzone w realnym kontekście. Są więc dialogi, demonstracje procedur oraz testy sprawdzające. I co najważniejsze - realnie pokazuje miejsce anatomii w przyszłej pracy.
Można również kilkukrotnie i bez szkody dla pacjenta przyjrzeć się wybranym procedurom:
http://img.uoregon.edu/clinical_logic/
Można także posłuchać wypowiedzi autorki tego programu.
O kontekście, czyli znaczenie sylabusa.
Nadszedł czas na zanalizowanie testu dotyczącego unerwienia kończyny górnej. Dziękuję wszystkim, którzy go rozwiązali – zarówno anonimowo, jak i z podaniem adresu e-mailowego. Ci ostatni otrzymali informację zwrotną w postaci indywidualnej analizy odpowiedzi.
Zadanie to stanowiło pretekst do rozważań (dyskusji?) na temat sposobu sprawdzania wiadomości (egzaminowania). Jest także propozycją formy zadawania i sprawdzania pytania oraz udzielania informacji zwrotnej.
Czytając tytuł “Unerwienie kończyny górnej” od razu rodzą się pytania: Czyli właściwie co mam wiedzieć? Wszystko? Wszystko, czyli co?
I robi się takie “kółko maślane”.
Załóżmy, że ten test miałby się opierać wyłącznie na danych uzyskanych z bloga. W tym przypadku mogłoby być tak, że… nikt by go nie zaliczył. Nie ma tu (jeszcze) informacji z zakresu i z poziomu do których się odnosi pytania.
A przecież pytania powinny być tak sformułowane, żeby sprawdzać to, czego odbiorcy nauczyli się podczas kursu. Egzaminy chyba nie są po to, żeby kogokolwiek “zagiąć”, ”przyłapać” lub “udowodnić”? Egzaminy też nie są po to, żeby sprawdzać wszystko? Chociaż mogę się mylić…
Byłem kiedyś na kursie, na którym miałem się nauczyć “wszystkiego”. Dziś już jestem świadomy, że było to jego słabością. Zdawalność tego kursu była niewielka (rzędu 20%), a śmiem twierdzić, że jedną z przyczyn tak niskiego wyniku był brak precyzyjnych wymagań oraz egzaminowanie “ze wszystkiego”.
Skutek. Nieprawidłowo podane zagadnienia egzaminacyjne (i to zarówno zbyt ogólnie jak też ich brak) wpływają na zmniejszoną zdawalność oraz rodzą spory przy ocenianiu.
Propozycja rozwiązania. Uważam, że jakikolwiek test sprawdzający (wejściówka, kolokwium, egzamin) powinien być poprzedzony precyzyjną informacją dotyczącą zakresu wymagań. I tylko z tego zakresu powinny się pojawiać pytania.
Ale uwaga: precyzowanie nie jest to jednoznaczne z obniżeniem poziomu albo zawężeniem zakresu materiału! Nie! Chodzi o to, żeby nie zadawać pytań z zakresu nieadekwatnego do danego zagadnienia. Nie sztuką jest zadanie pytania niezwykle szczegółowego napisanego drobnym druczkiem w dostępnej wyłącznie mi monografii. I triumfowanie pośród “tych gorszych”.
W przypadku mojego testu, przed jego umieszczeniem powinienem poinformować uczestników o wymaganiach z zakresu “unerwienia kończyny górnej”. Np. w taki sposób:
Jako że tego nie zrobiłem, to test jest małowartościowy. Bo w rzeczywistości – co tak naprawdę sprawdzam? Co może sprawdzić uczestnik testu? Do czego może przydać mu się taka informacja. I kogo w rzeczywistości sprawdzam?
Dla studiujących psychologię zadawanie tego pytania mija się z celem. Inaczej sprawa się ma z pierwszym rocznikiem medyków albo ze studentami fizjoterapii. Jeszcze inaczej patrzą na to zadanie studenci biologii.
W tym przypadku ważne dla mnie było:
Dopiero wcześniejsza informacja o powyższych elementach i podzielenie się nimi z uczestnikami testu daje mi podstawy do sprawdzania pytania.
Z doświadczenia wiem, że piszący sylabusy często traktują je jako przejaw niepotrzebnej biurokracji. Wiem także, że wielu studentów nawet na nie nie patrzy. A przecież to jedno z najważniejszych narzędzi zarówno dla tych pierwszych jak i tych drugich…
Jako podsumowanie napiszę, że przeszukałem zawartość stron internetowych dwunastu polskich uczelni medycznych pod kątem konstrukcji programów nauczania anatomii prawidłowej człowieka dla kierunku lekarskiego. Subiektywnie analizując dostępne w ten sposób sylabusy mogę powiedzieć, że według dwóch z nich chciałbym studiować.
Jak sam stwierdziłem, kontekst przeprowadzenia tego testu był zły. Nie znaczy to jednak, że pytania same w sobie były złe. O nie! Stanowią one jedną z propozycji formułowania pytań anatomicznych z zakresu podstawowego. Ale to już całkiem inna historia…
Jeżeli chcesz poznać odpowiedzi to testu to są one podane w następnym wpisie.
Zadanie to stanowiło pretekst do rozważań (dyskusji?) na temat sposobu sprawdzania wiadomości (egzaminowania). Jest także propozycją formy zadawania i sprawdzania pytania oraz udzielania informacji zwrotnej.
Jednoznaczny program kluczem do sukcesu
Uczciwie muszę przyznać, że zaproponowanego testu nie można obiektywnie sprawdzić! Z prostych przyczyn: (1) nie opierał się na konkretnym zakresie merytorycznym oraz (2) nie posiadał wytycznych dotyczących sposobu jego oceniania. Brak powyższych podstawowych punktów odniesienia dyskwalifikuje pod względem dydaktycznym jakikolwiek test (egzamin) – również ten.Punkt odniesienia 1: zakres sprawdzanego materiału
Test miał sprawdzać umiejętność wykorzystywania wiedzy anatomicznej do rozwiązywania problemu klinicznego. Teoretycznie to robił, ale… jakiej wiedzy anatomicznej? Jak szczegółowo ujętej? Skąd się wziął ten “problem kliniczny”? Jak szczegółowo należy je rozpatrywać?Czytając tytuł “Unerwienie kończyny górnej” od razu rodzą się pytania: Czyli właściwie co mam wiedzieć? Wszystko? Wszystko, czyli co?
I robi się takie “kółko maślane”.
Załóżmy, że ten test miałby się opierać wyłącznie na danych uzyskanych z bloga. W tym przypadku mogłoby być tak, że… nikt by go nie zaliczył. Nie ma tu (jeszcze) informacji z zakresu i z poziomu do których się odnosi pytania.
A przecież pytania powinny być tak sformułowane, żeby sprawdzać to, czego odbiorcy nauczyli się podczas kursu. Egzaminy chyba nie są po to, żeby kogokolwiek “zagiąć”, ”przyłapać” lub “udowodnić”? Egzaminy też nie są po to, żeby sprawdzać wszystko? Chociaż mogę się mylić…
Byłem kiedyś na kursie, na którym miałem się nauczyć “wszystkiego”. Dziś już jestem świadomy, że było to jego słabością. Zdawalność tego kursu była niewielka (rzędu 20%), a śmiem twierdzić, że jedną z przyczyn tak niskiego wyniku był brak precyzyjnych wymagań oraz egzaminowanie “ze wszystkiego”.
Skutek. Nieprawidłowo podane zagadnienia egzaminacyjne (i to zarówno zbyt ogólnie jak też ich brak) wpływają na zmniejszoną zdawalność oraz rodzą spory przy ocenianiu.
Propozycja rozwiązania. Uważam, że jakikolwiek test sprawdzający (wejściówka, kolokwium, egzamin) powinien być poprzedzony precyzyjną informacją dotyczącą zakresu wymagań. I tylko z tego zakresu powinny się pojawiać pytania.
Ale uwaga: precyzowanie nie jest to jednoznaczne z obniżeniem poziomu albo zawężeniem zakresu materiału! Nie! Chodzi o to, żeby nie zadawać pytań z zakresu nieadekwatnego do danego zagadnienia. Nie sztuką jest zadanie pytania niezwykle szczegółowego napisanego drobnym druczkiem w dostępnej wyłącznie mi monografii. I triumfowanie pośród “tych gorszych”.
W przypadku mojego testu, przed jego umieszczeniem powinienem poinformować uczestników o wymaganiach z zakresu “unerwienia kończyny górnej”. Np. w taki sposób:
Jeżeli chcesz wziąć udział w teście przygotuj się z następującego zakresu:Przy tak (albo lepiej) sprecyzowanych wymaganiach odpowiednio wcześnie oznajmionych mógłbym przeprowadzić omawiany test. Wtedy test byłby fair, nawet mimo tego, że zagadnienia nie były poruszane na blogu.
- Unerwienie ruchowe wszystkich mięśni kończyny górnej
- Zakres unerwienia czuciowego gałęzi splotu ramiennego
- Skutki porażenia gałęzi splotu ramiennego
- Przyczyny oraz podstawowe sposoby leczenia najważniejszych dysfunkcji układu ruchu kończyny górnej
Jako że tego nie zrobiłem, to test jest małowartościowy. Bo w rzeczywistości – co tak naprawdę sprawdzam? Co może sprawdzić uczestnik testu? Do czego może przydać mu się taka informacja. I kogo w rzeczywistości sprawdzam?
Dla studiujących psychologię zadawanie tego pytania mija się z celem. Inaczej sprawa się ma z pierwszym rocznikiem medyków albo ze studentami fizjoterapii. Jeszcze inaczej patrzą na to zadanie studenci biologii.
Punkt odniesienia 2: Sposób oceniania
Kolejnym grzechem tego testu był brak informacji o sposobie oceniania. Kto wie co sprawdzającemu w głowie siedzi i za co będzie przyznawał punkty? Co jest dla niego ważne? Odpowiedz jest jedna: tylko on sam. Dlatego powinien (czytaj: bezwzględnie musi) podzielić się swoimi wymaganiami ze zdającymi. Jednoznacznie powinien również wskazać, co jest dla niego najważniejsze. Bo to, że prowadzący wie (instynktownie rozumie) co jest ważne, a co mniej ważne absolutnie nie znaczy, że wiedzą to również zdający.W tym przypadku ważne dla mnie było:
- precyzja i jednoznaczność odpowiedzi (4 punkty)
- zrozumienie i umiejętność wyjaśnienia zagadnienia (5 punktów)
- sposób sformułowania odpowiedzi (1 punkt)
Dopiero wcześniejsza informacja o powyższych elementach i podzielenie się nimi z uczestnikami testu daje mi podstawy do sprawdzania pytania.
Wartość sylabusa
Powyższe informacje (merytoryczne i formalne) powinny znajdować się w programie nauczania, “modniej” zwanym sylabusem przedmiotu.Z doświadczenia wiem, że piszący sylabusy często traktują je jako przejaw niepotrzebnej biurokracji. Wiem także, że wielu studentów nawet na nie nie patrzy. A przecież to jedno z najważniejszych narzędzi zarówno dla tych pierwszych jak i tych drugich…
Jako podsumowanie napiszę, że przeszukałem zawartość stron internetowych dwunastu polskich uczelni medycznych pod kątem konstrukcji programów nauczania anatomii prawidłowej człowieka dla kierunku lekarskiego. Subiektywnie analizując dostępne w ten sposób sylabusy mogę powiedzieć, że według dwóch z nich chciałbym studiować.
Jak sam stwierdziłem, kontekst przeprowadzenia tego testu był zły. Nie znaczy to jednak, że pytania same w sobie były złe. O nie! Stanowią one jedną z propozycji formułowania pytań anatomicznych z zakresu podstawowego. Ale to już całkiem inna historia…
Jeżeli chcesz poznać odpowiedzi to testu to są one podane w następnym wpisie.
Anatomiczny dla licealisty
System SCHOLARIS przestał działać w dawnej formie - wszystkie linki niestety nie działą. Strona w trakcie reorganizacji. Teraz należy cierpliwie poczekać i zobaczyć w co przekształci się ta strona.
Dzisiaj wreszcie polski kurs e-learningowy. To dowód, że ciekawe elektroniczne materiały edukacyjne powstają także u nas. Program może być niektórym znany z materiałów dostępnych na płycie CD razem z podręcznikiem do biologii wydawnictwa Nowa Era. Materiały mogą się także przydać wszystkim nauczającym biologii w liceum.
POZIOM: 1
Wybrałem tematy neurobiologiczne poruszane w liceum dostępne w serwisie Scholaris.pl.
BUDOWA UKŁADU NERWOWEGO
CZYNNOŚCI NEURONU
SYNAPSA
RECEPTORY
OKO
To także ciekawe doświadczenie - zobaczyć poziom licealny i porównać go do tego, co wymagane jest na studiach.
Patrząc z punktu widzenia przygotowania programów to zawierają te elementy, które prawdziwy e-learning zawierać powinien. Mają obrazy, animacje, filmy, dźwięk i co najważniejsze są interaktywne. Liczba ćwiczeń jest tu spora i są one na różnym poziomie. Czyli same oczywistości... A jeżeli to takie oczywiste, to dlaczego nie ma polskiego kompleksowego programu (przynajmniej nie znam) do studiowania anatomii na poziomie wyższym?
Dzisiaj wreszcie polski kurs e-learningowy. To dowód, że ciekawe elektroniczne materiały edukacyjne powstają także u nas. Program może być niektórym znany z materiałów dostępnych na płycie CD razem z podręcznikiem do biologii wydawnictwa Nowa Era. Materiały mogą się także przydać wszystkim nauczającym biologii w liceum.
POZIOM: 1
Wybrałem tematy neurobiologiczne poruszane w liceum dostępne w serwisie Scholaris.pl.
BUDOWA UKŁADU NERWOWEGO
CZYNNOŚCI NEURONU
SYNAPSA
RECEPTORY
OKO
To także ciekawe doświadczenie - zobaczyć poziom licealny i porównać go do tego, co wymagane jest na studiach.
Patrząc z punktu widzenia przygotowania programów to zawierają te elementy, które prawdziwy e-learning zawierać powinien. Mają obrazy, animacje, filmy, dźwięk i co najważniejsze są interaktywne. Liczba ćwiczeń jest tu spora i są one na różnym poziomie. Czyli same oczywistości... A jeżeli to takie oczywiste, to dlaczego nie ma polskiego kompleksowego programu (przynajmniej nie znam) do studiowania anatomii na poziomie wyższym?
Agregatory wiedzy
Sklepienie (Fornix) jest... no właśnie czym jest sklepienie? Szybką odpowiedź możemy uzyskać w serwisie Qwiki. To strona, która nam pokaże oraz powie (!) odpowiedź na zadane pytanie. Ciągle jest jeszcze w fazie Alpha, co znaczy że będzie się rozwijać. Ale już teraz to co potrafi zrobić jest interesujące.
Same informacje pochodzą z popularnej Wikipedii i innych portali społecznościowych, dlatego powinniśmy z pewnym dystansem podchodzić do zawartych w niej informacji. Przydaje się jednak w pierwszym, bardzo ogólnym "rzucie oka" na dany temat.
POZIOM: 1
Same informacje pochodzą z popularnej Wikipedii i innych portali społecznościowych, dlatego powinniśmy z pewnym dystansem podchodzić do zawartych w niej informacji. Przydaje się jednak w pierwszym, bardzo ogólnym "rzucie oka" na dany temat.
POZIOM: 1
O studiowaniu
Na Uniwersytecie na którym teraz jestem zasada jest prosta: nie chcesz wykorzystywać czasu i miejsca do nauki na odpowiednim poziomie - to nie! To twój czas. Po roku okaże się, że straciłeś czas i pieniądze. Jesteś dorosły i bierzesz odpowiedzialność za siebie i swoje postępowanie.
Nie ma tu list obecności, nie ma kolokwiów, nie ma ocenianych sprawdzianów...
Budynek 85. Life Sciences and Medicine. University of Southampton. squircle/flickr.com |
Nie ma tu list obecności, nie ma kolokwiów, nie ma ocenianych sprawdzianów...
Dotknięcie mózgu w ramach Dnia Mózgu w Trójmieście
Dzisiaj, 18 marca, w ramach Światowego Tygodnia Mózgu w Trójmieście został zorganizowany Dzień Mózgu. Więcej o tym wydarzeniu na oficjalnej stronie: http://dzienmozgu2011.wordpress.com/. W przyszłości będzie tam również dostępny zapis cyfrowy tego wydarzenia.
Miałem przyjemność uczestniczyć w Dniu Mózgu, za co chciałbym podziękować organizatorom, a szczególnie Ewie Międzybrodzkiej. O propozycji zorganizowania Dnia Mózgu Ewa wspominała już dawno temu - zanim jeszcze zaplanowałem wyjazd do Wielkiej Brytanii. Pomysł bardzo mi się podobał i dlatego zgodziłem się wziąć w nim udział. I z obietnicy trzeba było się wywiązać. Jako że dzieli nas spora odległość (ok. 1200 km) to najlepszym rozwiazaniem było zorganizowanie spotkania za pośrednictwem Intenetu. I tak też się stało!
Zapis spotkania na stronie WiziQ:
http://www.wiziq.com/online-class/499357-dotkni%C4%99cie-m%C3%B3zgu
Samo spotkanie rozpoczyna się od 14 minuty. Wcześniej tylko przygotowania i próba połączenia oraz inne nieciekawe działania (poprawianie fryzury i kołnierzyka). Jakość dźwięku może być początkowo trochę denerwująca gdyż w pomieszczeniu działała klimatyzacja.
-------
To także bardzo dobre doświadczenie pokazujące, że osoba prowadząca wykład nie musi być obecna w danym pomieszczeniu. Przed wyjazdem sugerowałem możliwość prowadzenia takich spotkań, ale spotkało się to raczej z pewnym lękiem i niedowierzaniem... No bo jak prowadzić zajęcia będąc nieobecnym ciałem... Ale wykład można tak poprowadzić. Inna forma jest już nieco utrudniona, ale też ciągle możliwa.
Wkroczyliśmy w nową erę. Właściwie w niej dopiero raczkujemy i wydaje się nam to wszystko takie nierealne, rzec by można wirtualne. Ale prowadząc zajęcia przez Internet nie jestem wirtualny. Jestem ciągle żywą osobą, która jedynie korzysta ze zdobyczy techniki. Studenci też są jak najbardziej realni. W naszych reakcjach nie ma sztuczności (wirtualności). No bo jaka jest różnica w prowadzeniu wykładu zza katedry na wielkiej sali wykładowej i przez Internet? tylko taka, że student nie może mnie złapać za ramię...
Spotkanie internetowe jest tylko FORMĄ dydaktyczną - nie gorszą ani nie lepszą od innych. Mającą swoje dobre strony jak również i ograniczenia. Ale z pewnościa nie należy się ich bać! I częściej wykorzystywać!
Miałem przyjemność uczestniczyć w Dniu Mózgu, za co chciałbym podziękować organizatorom, a szczególnie Ewie Międzybrodzkiej. O propozycji zorganizowania Dnia Mózgu Ewa wspominała już dawno temu - zanim jeszcze zaplanowałem wyjazd do Wielkiej Brytanii. Pomysł bardzo mi się podobał i dlatego zgodziłem się wziąć w nim udział. I z obietnicy trzeba było się wywiązać. Jako że dzieli nas spora odległość (ok. 1200 km) to najlepszym rozwiazaniem było zorganizowanie spotkania za pośrednictwem Intenetu. I tak też się stało!
Zapis spotkania na stronie WiziQ:
http://www.wiziq.com/online-class/499357-dotkni%C4%99cie-m%C3%B3zgu
Samo spotkanie rozpoczyna się od 14 minuty. Wcześniej tylko przygotowania i próba połączenia oraz inne nieciekawe działania (poprawianie fryzury i kołnierzyka). Jakość dźwięku może być początkowo trochę denerwująca gdyż w pomieszczeniu działała klimatyzacja.
-------
To także bardzo dobre doświadczenie pokazujące, że osoba prowadząca wykład nie musi być obecna w danym pomieszczeniu. Przed wyjazdem sugerowałem możliwość prowadzenia takich spotkań, ale spotkało się to raczej z pewnym lękiem i niedowierzaniem... No bo jak prowadzić zajęcia będąc nieobecnym ciałem... Ale wykład można tak poprowadzić. Inna forma jest już nieco utrudniona, ale też ciągle możliwa.
Wkroczyliśmy w nową erę. Właściwie w niej dopiero raczkujemy i wydaje się nam to wszystko takie nierealne, rzec by można wirtualne. Ale prowadząc zajęcia przez Internet nie jestem wirtualny. Jestem ciągle żywą osobą, która jedynie korzysta ze zdobyczy techniki. Studenci też są jak najbardziej realni. W naszych reakcjach nie ma sztuczności (wirtualności). No bo jaka jest różnica w prowadzeniu wykładu zza katedry na wielkiej sali wykładowej i przez Internet? tylko taka, że student nie może mnie złapać za ramię...
Spotkanie internetowe jest tylko FORMĄ dydaktyczną - nie gorszą ani nie lepszą od innych. Mającą swoje dobre strony jak również i ograniczenia. Ale z pewnościa nie należy się ich bać! I częściej wykorzystywać!
Egazmin egzaminowany - czyli przygotowania.
W Remedium o programie nauczania
Ostatnio na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym reaktywowano pismo "Remedium" - pismo studentów wydawane wspólnie z oficjalnym pismem GUMedu czyli Gazetą AMG.
Chciałem początkowo napisać - "dodatek do Gazety AMG", ale głos studentów nie jest "dodatkiem" do oficjalnego stanowiska Uczelni, lecz jest jego integralną częścią.
Zachęcam do lektury tego numeru oraz ewentualnej duskusji nad poruszanymi tematami:
http://www.gazeta.gumed.edu.pl/attachment/attachment/11103/Remedium_2.pdf
Teraz taka osobista refleksja.
Miałem przyjemność poznać Redaktora Naczelnego pisma - Przemysława Waszaka. Chciałbym w tym miejscu podziękować za zaproszenie do napisania tekstu. Znam również autorów tekstów oraz osoby wspominane w tym numerze, w tym inspirujących dydaktyków: dra Dziewiątkowskiego i dra hab. Kowiańskiego (współautorów najlepszego polskiego podręcznika do anatomii napisanego z myślą o studiujących). Mimo, że nie jestem absolwentem GUMedu, czuję się emocjonalnie związany z tą Uczelnią. Miałem przyjemność pracować w Zespole JM Rektora - prof. Janusza Morysia, osobowości, dzięki której GUMed (w to wierzę) zrealizuje wymienione w numerze postulaty dotyczące jakości kształcenia. Mam nadzieję, że mój głos w dyskusji na temat jakości kształcenia medycznego, oparty na zdobywanym doświadczeniu w jednej z najlepszych brytyjskich wydziałów lekarskich, może być przydatny w planowanych zmianach.
A jak wygląda sprawa "jakości kształcenia" na Waszych Uczelniach? Jestescie z niej zadowoleni? Jakie są mocne i słabe strony? Zapraszam do dyskusji!
Napisz, proszę, komentarz!
Chciałem początkowo napisać - "dodatek do Gazety AMG", ale głos studentów nie jest "dodatkiem" do oficjalnego stanowiska Uczelni, lecz jest jego integralną częścią.
Zachęcam do lektury tego numeru oraz ewentualnej duskusji nad poruszanymi tematami:
http://www.gazeta.gumed.edu.pl/attachment/attachment/11103/Remedium_2.pdf
Teraz taka osobista refleksja.
Miałem przyjemność poznać Redaktora Naczelnego pisma - Przemysława Waszaka. Chciałbym w tym miejscu podziękować za zaproszenie do napisania tekstu. Znam również autorów tekstów oraz osoby wspominane w tym numerze, w tym inspirujących dydaktyków: dra Dziewiątkowskiego i dra hab. Kowiańskiego (współautorów najlepszego polskiego podręcznika do anatomii napisanego z myślą o studiujących). Mimo, że nie jestem absolwentem GUMedu, czuję się emocjonalnie związany z tą Uczelnią. Miałem przyjemność pracować w Zespole JM Rektora - prof. Janusza Morysia, osobowości, dzięki której GUMed (w to wierzę) zrealizuje wymienione w numerze postulaty dotyczące jakości kształcenia. Mam nadzieję, że mój głos w dyskusji na temat jakości kształcenia medycznego, oparty na zdobywanym doświadczeniu w jednej z najlepszych brytyjskich wydziałów lekarskich, może być przydatny w planowanych zmianach.
A jak wygląda sprawa "jakości kształcenia" na Waszych Uczelniach? Jestescie z niej zadowoleni? Jakie są mocne i słabe strony? Zapraszam do dyskusji!
Napisz, proszę, komentarz!
Dobry student/zły student
Czy da się powiedzieć, że ktoś jest dobrym studentem, a ktoś jest złym studentem? Odpowiedź intuicyjnie wydaje się oczywista, ale współczesna dydaktyka pokazuje, że sprawa nie jest tak prosta.
Jeżeli na zajęciach student zadaje pytania w stylu:
- "Czy będzie to na egzaminie?"
- "Jak wbita będzie szpilka na praktyku?"
- "Czy muszę to umieć?"
- "Ile wystarczy wymienić, żeby zaliczyć?"
lub mówi:
- "Proszę nie zadawać takich pytań... to było na przedmiocie X i już jesteśmy po egzaminie..."
lub mówi:
- "Proszę nie zadawać takich pytań... to było na przedmiocie X i już jesteśmy po egzaminie..."
- "Muszę jeszcze przerobić te giełdy..."
to od razu wiadomo, że jest to osoba ucząca się jedynie dla zaliczenia i zdobycia papierka. Anglosasi używają określenia "surface learner". Jego przeciwieństwem jest "deep learner", który aktywnie zdobywa wiedzę, umiejętności i postawy, czyli... studiuje.
Zobaczcie ten film:
A Ty - tylko zaliczasz czy studiujesz?
--------------
Ale to tylko jedna strona medalu. To, jacy będą studenci zależy w dużym stopniu od nauczających. I to zarówno od ich sposób prowadzenia zajęć, programu nauczania jak i metod egzaminowania.
Program skupiający się na pamięciowym opanowaniu przedmiotu (np. wyuczeniu się na pamięć skryptu danej katedry/zakładu/profesora) niemal automatycznie wywołuje reakcje "uczenia się powierzchownego".
Również wybór metod prowadzenia zajęć nakierowuje studentów na odpowiednie tory: jeżeli dominują metody słowne to znowu niemal automatycznie włącza się reakcja "uczenia się powierzchownego" objawiająca się chęcią zapamiętania każdego słowa wykładowcy. Od strony wykładowcy może być to nawet wzmacnianie słowami "przecież już o tym ostatnio mówiłem, nie będę się powtarzał".
Jeżeli egzamin jest wyłącznie w formie testowej, swego rodzaju walką podsycaną myślą: "jak zadać pytanie, aby odpowiedziało na nie jak najmniej uczestników quizu" to znowu automatycznie nakierowuje na sposób przygotowywania się do niego.
--------------
Ale to tylko jedna strona medalu. To, jacy będą studenci zależy w dużym stopniu od nauczających. I to zarówno od ich sposób prowadzenia zajęć, programu nauczania jak i metod egzaminowania.
Program skupiający się na pamięciowym opanowaniu przedmiotu (np. wyuczeniu się na pamięć skryptu danej katedry/zakładu/profesora) niemal automatycznie wywołuje reakcje "uczenia się powierzchownego".
Również wybór metod prowadzenia zajęć nakierowuje studentów na odpowiednie tory: jeżeli dominują metody słowne to znowu niemal automatycznie włącza się reakcja "uczenia się powierzchownego" objawiająca się chęcią zapamiętania każdego słowa wykładowcy. Od strony wykładowcy może być to nawet wzmacnianie słowami "przecież już o tym ostatnio mówiłem, nie będę się powtarzał".
Jeżeli egzamin jest wyłącznie w formie testowej, swego rodzaju walką podsycaną myślą: "jak zadać pytanie, aby odpowiedziało na nie jak najmniej uczestników quizu" to znowu automatycznie nakierowuje na sposób przygotowywania się do niego.
Po co uczyć?
Kolejne trywialne i oczywiste (z pozoru) pytanie. Przygotowując dzisiejszą prezentację postawiłem sobie za cel porównanie drogi dydaktycznej w dwóch systemach społecznych i odpowiedź na pytanie jakie cele realizowała dydaktyka klasyczna, a jaki ma realizować dydaktyka współczesna.
Ciągle wydaje mi się, że istnieje jakaś niewidzialna granica (niezwykle trudna do przeskoczenia) pomiędzy modelem społeczeństwa XIX/XX- wiecznego, a modelem współczesnym. Widzę ją bardzo wyraźnie w dydaktyce, słysząc takie głosy jak: "nie umieszczę wykładów w internecie, bo nikt nie będzie na nie przychodził", albo "naucz się tego - nie zaszkodzi, a to że się nie przyda nie ma najmniejszego znaczenia".
Ogólne cele nauczania
View more presentations or Upload your own.
Idealny podręcznik do anatomii
Czy istnieje idealny podręcznik do anatomii? Po czym poznać najlepszy podręcznik do studiowania/nauczania anatomii? Podręcznik czy "zwykła, wydrukowana książka" - jaka jest różnica? Czym kierować się przy wyborze podręcznika? Na te pytania odpowiadam w dzisiejszym poście.
Podręcznik jest z założenia użytecznym narzędziem dydaktycznym - i to zarówno dla studenta jak i dla prowadzącego.
Jak uczyć?
Ostatnio na blogu Pracownia Umysłowa natknąłem się na posta dotyczącego banału. Pozwolę go sobie zacytować:
Dzisiejsza prezentacja jest banalna. Banalna dlatego, że większość się zgadza z jej treścią, a mało kto wyciąga wnioski.
Zadaję w niej banalne pytanie: jak uczyć? Która z metod nauczania jest najlepsza?
Zapraszam do dyskusji.
Żyjemy w świecie innym niż świat naszych rodziców, dziadków, itd. Zgoda? Zgoda. Banał? Banał.
No to mamy definicję banału: coś, z czym wszyscy się zgadzają, ale nikt nie wyciąga z tego żadnych wniosków.
Dzisiejsza prezentacja jest banalna. Banalna dlatego, że większość się zgadza z jej treścią, a mało kto wyciąga wnioski.
Zadaję w niej banalne pytanie: jak uczyć? Która z metod nauczania jest najlepsza?
Zapraszam do dyskusji.
Studenci przyszłości
Rozpoczął się kolejny rok - 2011. To dobra okazja, aby zadać sobie pytanie o przyszłość. A dokładniej - jak uczyć? Czego będą potrzebowali nasi studenci za 20 lat? Próba odpowiedzi na te pytania zawarta jest w tej prezentacji. Jest ona także wyjaśnieniem, dlaczego tak bardzo nie lubię klasycznych wykładów.
Subscribe to:
Posts (Atom)